dzisiaj były urodziny, ale nie moje, tylko Katharine. Skończyła siedem lat. Nie mogę się doczekać moich urodzin. Będą w maju, a to jeszcze niezwykle dużo czasu, bo teraz jest wrzesień. Na przyjęciu było nad wyraz wesoło.
Przyszły prawie wszystkie dzieci z mojej klasy. Wspinaliśmy się na drabinkach. Zjeżdżaliśmy na wielkich zjeżdżalniach i śmieliśmy się bez przerwy. Na koniec jadłam tort czekoladowy i śpiewaliśmy "100 lat" po polsku dla mojej koleżanki.
Trochę wstydziłam się, lecz inne dzieci śpiewały piosenki po hiszpańsku, koreańsku i chińsku. I to dodało mi odwagi. Katharine jest adoptowana. Jej mama i tata polecieli do Chin, by ją wziąć do Ameryki.
Czasami zdarza się, iż mamy urodzą dzieci, a potem inne mamy je wychowują. Tak mówi moja mama, która mnie urodziła. Szczególnie lubię słuchać kiedy moi rodzice opowiadają o dniu moich urodzin. To było 20 maja i szczególnie wcześnie, bo o 6 rano.
Akurat wschodziło słońce nad Manhattanem. Tata wziął mnie na ręce i pokazał poprzez okno wieżowca. Niestety nie pamiętam tego dnia, bo byłam niezwykle malutka.(fragment książki)